Koszalin Retro Games Show 2017
Misza
Witam Państwa i zapraszam na relację z czwartej edycji Koszalin Retro Games Show... No tak, chciałbym napisać relację z tej imprezy, ale najzwyczajniej w świecie nie będzie ona ani obiektywna, ani choć odrobinę krytyczna z jednego, prostego powodu, a mianowicie: jestem jednym z organizatorów tego „bałaganu”. Niemniej postaram się zachować odrobinę autokrytyki i opisać co się tam działo.
Zacznę jednak od organizacji i zamieszania, jaki towarzyszył naszemu wydarzeniu. Tak naprawdę to całość praktycznie by się nie odbyła. Problem był bardzo błahy: nie mieliśmy odpowiedniej miejscówki. Dodatkowo poprzednią edycję sami uznaliśmy za niewypał. Po całej imprezie chodziliśmy zdenerwowani i chyba przez miesiąc nie odzywaliśmy się do siebie. Potem, przez kolejnych kilka miesięcy, jak mantrę powtarzaliśmy: nigdy więcej Koszalin Retro Games Show, do trzech razy sztuka i inne teksty w podobnym tonie. Jednak pod koniec roku Pańskiego 2016 coś w nas pękło i zaczęliśmy myśleć: może jednak spróbujemy, może zmienimy miejscówkę, trochę ograniczymy liczbę sprzętu, jaki wystawiamy, aby łatwiej było nad wszystkim zapanować. I tak powoli, stopniowo dorośliśmy do tego, aby spróbować po raz czwarty.
Trzy poprzednie edycje odbywały się w szkole, a konkretniej w jednym z koszalińskich gimnazjów. W tym roku, jak wszyscy wiedzą, weszła w życie reforma szkolnictwa, tzn. zlikwidowano gimnazja i przywrócono dawny porządek, czyli osiem lat podstawówki i cztery bądź pięć lat szkoły średniej. Spowodowało to znaczne zmiany w funkcjonowaniu samych szkół, od strony administracyjnej dokładnie rzecz ujmując: nowe oddziały, przemeblowania budynków, itp., itd. (o tym możecie poczytać w Internetach). A jak to przełożyło się na nas? Ano tak, że do której szkoły nie poszliśmy, do któregokolwiek dyrektora nie zapukaliśmy, spotykaliśmy się albo z odmową, albo z pytaniem: „Ile nam zapłacicie za użyczenie budynku i sali gimnastycznej?” I w taki oto sposób odbijaliśmy się od drzwi praktycznie każdej szkoły w Koszalinie. Jeszcze wtedy niezrażeni udaliśmy się do tzw. „domu kultury” i tam też zostaliśmy odprawieni z kwitkiem. Czuliśmy się naprawdę zniesmaczeni, ponieważ co rok dawaliśmy z siebie wszystko, a nasze miasto, jak nas nie widziało, tak nas nie widzi do tej pory. Uderzyliśmy jeszcze w kilka mniejszych miejsc z nadzieją, że zrobimy chociaż wersję mini, ale z tego także nic nie wyszło. Zrezygnowani napisaliśmy na naszym firmowym Facebooku, że KRGS się w tym roku nie odbędzie, podając jeden oczywisty powód: brak odpowiedniego lokalu i kompletne olanie nas przez włodarzy miasta. Ba, nasza inicjatywa nawet nie figurowała w oficjalnym kalendarzu imprez miasta Koszalin.
I nagle stała się rzecz niespodziewana, która wręcz zwaliła nas z nóg. W jednej chwili posypały się propozycje odnośnie możliwego miejsca organizacji imprezy, i to nie tylko ze strony ludzi, którzy chcieli, aby KRGS odbył się, ale także konkrety. Z ciekawszych należy wymienić pobliski Sianów (małe miasteczko, jakieś 7 km od Koszalina); napisano do nas wprost: damy wszystko, co potrzeba, tylko przyjedźcie. Oczywiście odezwali się też radni naszego miasta, że nam pomogą, pójdą gdzie trzeba i na pewno coś załatwią, wszak w przyszłym roku wybory są, więc jakoś trzeba zawalczyć o elektorat. I tu urywam ten wątek, bo może zrobić się za mocno politycznie. :D Ogólnie poszukiwania odpowiedniego miejsca zajęły nam bardzo dużo czasu, wręcz za dużo, jak nam się wydaję. Finalnie nawiązaliśmy współpracę z Samorządem Studenckim naszej Politechniki. I to był strzał w dziesiątkę, zwłaszcza gdy patrzymy już trochę na chłodno, po imprezie. Chłopaki skontaktowali się z nami via Facebook i... całość zaskoczyła w mgnieniu oka. Oczywiście nie obeszło się bez pewnych komplikacji, ale to już drobnostki w stylu: robionego naprędce plakatu promocyjnego, który wszyscy przyklepali jednogłośnie, kilka rzeczy narzuconych odgórnie przez Politechnikę i cos tam jeszcze, ale jak pisałem wcześniej, to były detale. I tak oto w ciągu dwóch miesięcy zorganizowaliśmy czwartą edycję KRGS.
To tyle tytułem wstępu. Wiem, wiem, długo i w ogóle, ale wierzcie mi, ta impreza naprawdę wisiała na włosku. Teraz czas na najważniejsze, czyli jak to wszystko wyszło. Powiem tak: w moim skromnym odczuciu oraz moich kolegów współorganizatorów wyszło naprawdę dobrze. Wszystko zaskoczyło i zadziałało jak powinno. Po pierwsze i najważniejsze: frekwencja – ludzie dopisali. Ilość gości, jaka nas odwiedziła, była chyba rekordowa. Po drugie: problemy techniczne – właściwie ich nie było. Obawialiśmy się czy sieć elektryczna wytrzyma i okazało się, że mamy naprawdę mega zapas mocy, a w pewnej chwili było 120 działających retro sprzętów. Po trzecie: konkursy i turnieje – jak nigdy wszystkie miały wzięcie i wszystkie przebiegały bez zakłóceń i problemów. Po czwarte: prelekcje – nawet one się udały. :D Po piąte, ale równie ważne, jak nie najważniejsze: goście – nasze zaprzyjaźnione ekipy z Gdańska i Szczecinka wspomogły sprzętami, dobrym humorem i towarzystwem.
Kilka słów na temat szczegółów. Liczbę odwiedzających trudno mi oszacować, cały czas ludzie wchodzili i wychodzili. Jedni tylko na chwilę, inni na dłużej, aby pograć w ulubiony tytuł z dzieciństwa. Całe rodziny gromadziły się przy jednej konsoli/komputerze i wspólnie grały. Wielkim powodzeniem cieszyły się bongosy podłączone do Nintendo GameCube z grą Donkey Kong. Do fliperów i automatów arcade (tak, tak, takowe też były) kolejka nie malała. Słowem: widać było, że ludzie dobrze się bawią.
Kolejna rzecz – turnieje. Sensible World of Soccer – amigowy mega klasyk. Jedyny, który odbywa się co rok i za każdym razem cieszy się powodzeniem. Emocje towarzyszące rozgrywce można porównać do tych z Ligi Mistrzów. Pozostałe turnieje staramy się dobierać w taki sposób, aby rok w rok były inne. Tym razem zmagania odbyły się w najsłynniejszą grę logiczną świata, czyli Tetris, obowiązkowo na przenośnych Game Boyach. Można było także poczuć się niczym brodaty drwal w grze Lumber Jack na Amidze. Emocji nie zabrakło również w zawodach w Ponga na konsolach TV Spiele. :D Ostatni turniej pozwalał poczuć się jak prawdziwy taksówkarz, właściwie to szalony taksiarz w grze Crazy Taxi na Segę DreamCast.
Dla odwiedzających przygotowaliśmy także trzy krótkie prelekcje, mające na celu odświeżenie/wprowadzenie w wielki świat retro gier i sprzętu. Pierwszy „wykład” dotyczył historii Amigi, krótkiego omówienia poszczególnych modeli, padło kilka słów na temat systemu oraz obecnej sytuacji Przyjaciółki. Drugi „wykład” w prosty i przystępny sposób (mam taką nadzieję) tłumaczył jak drzewiej pisało się gry na systemy ośmio- i szesnastobitowe. Ostatni „wykład” traktował o historii gier komputerowych w ogóle, zarówno gier typu arcade, jak i o domowych sprzętach gamingowych.
Podsumowanie. Impreza odbyła się w dniach 18-19 listopada na Politechnice Koszalińskiej. Osobiście jesteśmy z niej bardzo zadowoleni. Do tego stopnia, że już powoli planujemy przyszłoroczną edycję. Tak naprawdę zmiana miejsca i współpraca z uczelnią okazały się strzałem w dziesiątkę.
I to właściwie na tyle. Dzięki serdeczne za uwagę i zapraszam w przyszłym roku do Koszalina. Dodam tylko, że będzie to piąta edycja, więc szykuje nam się mały jubileusz. Do zobaczenia.
Michał Ogniewski „Misza”